Przepraszam za małe opóźnienie,
rozdzialik miał być w niedzielę, ale ja (edytor przeklęty) miałam dużo do
roboty. Teraz przedstawiamy wam w całej swojej krasie rozdział drugi
opowiadania „Twój dzisiejszy barista…”. Zapraszamy do czytania. :D
- Co się tak szczerzysz do cholery? - zapytał Bobby, gdy tylko Dean wszedł
do sklepu Winchester & Singer Auto. Wcześniej sklep nosił nazwę Złomowisko
Singera, ale, od kiedy Dean zamiast iść na studia postanowił, że będzie
pracować u Bobby’ego, Singer wprowadził wiele zmian. Dokształcił trochę Deana,
po czym zaoferował mu połowę biznesu. Dean oczywiście protestował - było to
zdecydowanie za wiele od osoby, która praktycznie wychowała Winchesterów, od
kiedy John odszedł. Bobby jednak zrealizował swój zamiar mimo protestów, i
wkrótce Dean stał się właścicielem sklepu. Ostatecznie przenieśli lokal w inne
miejsce, gdzie mogli pracować jednocześnie przy większej ilości samochodów.
Przy okazji w nowym miejscu nie roiło się od ćpunów.
- Nie szczerzę się - zaprzeczył Dean i wyrzucił swój pusty kubek do kosza
na śmieci obok drzwi. Wcześniej o to samo pytali go zarówno Jo jak i Ash, ale
nie powiedział im niczego. Bobby podszedł bliżej i dostrzegł kubek w śmieciach.
- Nie szczerzysz się, huh? - spytał i odchrząknął. - I nie ma to nic
wspólnego z tym niebieskookim mężczyzną z kawiarni?
Winchester otworzył szeroko usta ze zdziwienia.
- Skąd ty...
- Sam i Jo plotkują jak banda nastolatek - urwał Bobby, a Dean jęknął. -
Więc?
- Uh... Coś... Może jest na rzeczy - spróbował.
- Może? - Bobby powtórzył za nim niczym echo.
- Taa... - powiedział i skinął głową. - Jest hm... Coś... I pewne rzeczy
mają miejsce...I... Później ci powiem.
Bobby potrząsnął głową.
- Idiota - mruknął, zanim posłał Deana do pokoju, w którym pracownicy
spędzali swoje przerwy. Właśnie miał się tam spotkać cały personel. Pomimo
tego, że byli partnerami w sklepie, Winchester wciąż odczuwał potrzebę
wykonywania jego rozkazów. Szanował Singera bardziej, niż ktokolwiek inny na
świecie: Bobby nauczył go wszystkiego, czego mógł, ocalił także Deana przed
zrobieniem czegoś głupiego tylko po to, żeby był w stanie wyżywić Sama. Dean
zawdzięczał mu wszystko.
- Tak jest, sir! - Zasalutował, a Bobby klepnął go w kark, kiedy szli
razem. Winchester uśmiechnął się szeroko do niego, a Bobby potrząsnął głową.
Po spotkaniu Dean, Bobby i dwóch mechaników, którzy u nich pracowali - Adam
(przyrodni brat Deana) oraz Victor - wzięli się od razu do roboty. Mieli do
zrobienia dwa auta ważnego klienta, a także trzy kolejne zapisane, jako do zrobienia
przed lunchem. Pokój wkrótce wypełniły odgłosy ciężko pracujących mężczyzn -
wypełniły go również rzucane w nim dziwne przekleństwa - a także muzyka ze
starego odtwarzacza CD, stojącego w rogu garażu. Sammy próbował kiedyś zainstalować
tam iPoda, ale Dean postawił na swoim. Kupił płyty CD, czy to nie było
wystarczająco dobre rozwiązanie?
Starszy Winchester właśnie skończył wycierać samochód, kiedy Adam wskazał
coś ruchem głowy.
- Dean, kolejny klient czeka przy wejściu.
- ‘Kej! - krzyknął w odpowiedzi zielonooki i odrzucił szmatę na bok.
Podszedł do zlewu znajdującego się przy ścianie, aby umyć ręce - chciał
wyglądać choć trochę bardziej reprezentatywnie, po czym wyszedł z garażu, przez
korytarz, mijając pokój dla personelu i wszedł do sieni. Jo siedziała za
biurkiem, wpatrując się w wysokiego, blond mężczyznę. Miał on na sobie koszulę
z głębokim wcięciem w kształcie litery V, kurtkę oraz jeansy. Jo pracowała
tylko kilka dni w tygodniu w sklepie Winchester & Singer, przez resztę dni pomagając
mamie prowadzić The Roadhouse. Spojrzała na Deana i posłała mu uśmiech, po czym
wskazała mu gestem mężczyznę.
- W czym mogę pomóc? – spytał uprzejmie
Winchester.
- Hm, dostrzegam tu wyzwanie - skomentował mężczyzna, mówiąc z angielskim
akcentem. Dean uniósł brwi ze zdziwienia.
- Wyzwanie?
- Tak, jesteś czymś, na co warto popatrzeć, co nie? - zadumał się
mężczyzna. Pozwolił, aby jego oczy prześledziły od góry do dołu ciało Deana,
nie próbując ukryć faktu, że na niego się gapi.
- Nieco szorstki w pobliżu krawędzi… - mężczyzna wzruszył ramionami - Ale
czuję to.
- O co do diabła ci chodzi? - zapytał Winchester i podszedł bliżej.
Nieznajomy uśmiechnął się i wyciągnął swoją rękę.
- Balthazar Novak.
Oczy Deana nieco się rozszerzyły, kiedy podał rękę mężczyźnie.
- Balthazar - powtórzył jak echo - Jesteś...
- Bratem Castiela i Gabriela, tak - skinął głową. Nim puścił dłoń Deana
potrząsnął ją stanowczo. Jo patrzyła to na jednego, to na drugiego - była
zmieszana, ale jednocześnie zaintrygowana tą sytuacją.
- Mały Cassie zawsze ma dobry gust - Balthazar kontynuował - Jestem
zaskoczony, że Gabe nie próbował cię podrywać - wysocy mężczyźni są w jego
typie.
- Uh, o co chodzi? - wtrąciła się Jo.
- Dean-o bzyka mojego brata - odpowiedział Balthazar, a Winchester wydał z
siebie odgłos, jakby właśnie się czymś zadławił.
- Hej, czekaj, nie - powiedział, a dziewczyna odwróciła się w jego
kierunku. Jej brwi podniosły się ze zdumienia. - Ja nie... Robiłem tego z twoim
bratem. - spróbował, ale Balthazar wciąż się na niego gapił. - Nie robiłem!
- Cóż, jeszcze nie - burknął Novak. - Ale wkrótce będziesz.
- Nawet nie mam jego numeru! - warknął zielonooki.
- Chwila. Kim jest "Castiel"? - zapytała Jo, po czym nagle
uśmiechnęła się szeroko, gdy załapała, o co chodzi. - Czy to twój niebieskooki
anioł z kawiarni?
- Niebieskooki anioł, podoba mi się - Balthazar uśmiechnął się do
dziewczyny. Pochylił się nad ladą i spojrzał na nią. - Wiesz, ja także noszę
imię po aniele.
Jo uniosła obie brwi i
założyła ręce na klatce piersiowej.
- Oh, kolego, rozwalę cię - powiedziała raczej spokojnie. Dean prychnął,
podczas gdy Novak uniósł brwi.
- Czy to groźba? - zapytał.
- To obietnica.
- Och... - Balthazar uśmiechnął się do niej. - Polubiłem cię, panno
Harvelle.
Deana nawet nie zaniepokoiło to, że facet z angielskim akcentem znał jej
nazwisko.
- Co ty tu robisz? - zapytał szorstko. Oboje odwrócili się i spojrzeli na
niego. - Czy po prostu zabujałeś tutaj żeby mnie sprawdzić i podrywać moją
przyjaciółkę?
- Nie - odpowiedział Novak. - Mój kabriolet wydaje zabawne dźwięki,
gdziekolwiek nim jadę. Akurat tak się stało, że Gabriel napisał mi czterdzieści
trzy smsy, od momentu, w którym opuściłeś kawiarnię do teraz.
Dean gapił się na niego.
- Tak, Gabe nigdy nie był w stanie nie wtrącać się w życie Casa - Balthazar
zachichotał. - Tak czy siak, wpadłem na to, jak upiec dwie pieczenie na jednym
ogniu i przyjrzeć się tobie, zanim zobaczysz się ponownie z Casem.
- Czy to dlatego uraczyłeś mnie swoją "przemową"? - zapytał Dean.
Był w stanie zrozumieć to, że ktoś uważa na swojego brata: zachowywał się tak
samo w stosunku do Sammy’ego czy Adama. Ale Gabriel praktycznie zeswatał Deana
i Castiela razem, a Balthazar był po prostu irytującym chujem.
- Dobry Boże, nie - Novak zachichotał, - Jeśli skrzywdzisz Cassiego, wierz
mi, on sam będzie w stanie cię rozwalić. Jest stosunkowo temperamentny.
Oh tak, Dean pamiętał o tym. Zastanawiał się, co spotkało Gabriela po tym,
jak opuścił kawiarnię.
- Przyszedłem tutaj po to, żeby przyjrzeć się tobie oraz naprawić mój samochód
- powiedział Balthazar - Ale... - zawahał się, a Dean uniósł brwi - Wiesz,
Castiel pochodzi z całkiem sporej rodziny – kontynuował. - Ma czwórkę braci i
siostrę, a także pełno kuzynów, którzy zrobiliby wszystko, byle tylko był
bezpieczny. To znaczy, w zasadzie się ze sobą nie dogadujemy, ale wciąż
jesteśmy rodziną. A on zawsze był ulubieńcem Lucy’ego.
- Lucy’ego? - spytał Dean.
- Lucyfera - odpowiedział, a Dean otworzył
szeroko usta ze zdziwienia.
- Ktoś w waszej rodzinie nazywa się Lucyfer? - zapytała Jo. Baltazar skinął
głową.
- To nasz kuzyn, który zawsze faworyzował Cassiego. Moja rodzina jest
raczej szalona, jak już pewnie się domyślicie, a każdy z nas nosi imię po aniele.
Niektórzy z nas mieli szczęście: Michael, Gabriel, Raphael - to praktycznie
zwyczajne imiona. Ale jest też Balthazar, Anael, Castiel, Lucyfer, Samandriel,
Uriel... - urwał i przechylił głowę. - Jest ich więcej, ale reszty nie widuję
zbyt często.
- Jezus - wymamrotał Dean.
- Nie, nie mamy żadnych Jezusów - powiedział rozbawiony Novak. - Ale mamy
Jophiela.
Dean potrząsnął głową.
- Gdzie twój samochód?
- Adam wciągnął go do garażu - zasygnalizowała Jo. Winchester skinął jej
głową.
- Chwila. Jeśli jesteś bratem Casa, to dlaczego masz taki akcent? - spytał
nagle Dean, ponieważ ta myśl właśnie przyszła mu do głowy.
- Chodziłem do szkoły w Anglii - wyjaśnił - wiesz - liceum, potem
Uniwersytet w Oxfordzie. Cassie dołączył do mnie i studiował na tej samej
uczelni, ale reszta rodzeństwa była cały czas tutaj.
Dean gwałtownie uniósł
brwi ze zdziwienia. Nie wiedział zbyt wiele uniwersytetach, ale nawet on zdawał
sobie sprawę z tego, że Oxford to jeden z najlepszych.
- Zostałem w Anglii na parę lat - dodał
Novak - ale Cassie wrócił.
- Więc... Cas studiował na Oxfordzie? - spytał Dean, a Novak potwierdził
skinieniem głowy. Ale skoro Castiel ukończył tak dobrą szkołę, dlaczego do
cholery pracuje w kawiarni?
- Obawiam się, że nie mogę powiedzieć ci więcej niż to - powiedział
Balthazar, przyciągając ponownie uwagę Winchestera - tego rodzaju szczegóły
ludzie wymieniają ze sobą wtedy, gdy ze sobą chodzą.
- Nie chodzimy ze sobą - zaprotestował Dean, a Jo parsknęła, podczas gdy
Balthazar jedynie podniósł brwi i gapił się na niego. - My... nie... - próbował
Winchester - my nie chodzimy ze sobą jeszcze - wybrnął w końcu, a Jo
zachichotała, przykładając dłoń do ust - Zamknij się, Joanno Beth!
Jo rzuciła mu spojrzenie zbitego psa, i gdyby Dean był bardziej naiwny,
mógłby się na nie nabrać.
- Okej - odetchnął głęboko i zacisnął oczy, zanim znowu je otworzył. - Czy
to wszystko, panie Novak?
- Tak - Balthazar uśmiechnął się radośnie. Wyjął okulary zza wcięcia w
kształcie litery V w jego koszulce i założył je. - Jestem pewny, że będziemy
widywać się bardzo często Dean - zasalutował Winchesterowi, uśmiechnął się
promieniście do Jo, i zniknął za wejściem.
- Co za kutas - burknął Dean. Jo zaśmiała się.
- On tylko troszczy się o swojego brata, Dean.
- Nie musi z tego powodu być takim kutasem - mruknął i obrócił się, aby
wrócić z powrotem do garażu.
Zagwizdał, gdy dostrzegł samochód. Balthazar jeździł ciemnoczerwonym
Jaguarem 2013 XK. Takie cacka chodzą po ponad siedemdziesiąt kawałków. Więc
miał rację domyślając się, że Castielowi nie brakuje pieniędzy. Była jednak
możliwość, że jedynie jego brat był bogaty.
Idiota - powiedział do siebie, brzmiąc prawie jak Bobby. On był na
Oxfrodzie! Ty jesteś tylko przeklętym mechanikiem.
- Zamierzasz tak tutaj stać cały dzień, czy zerkniesz w końcu na to, co
jest do zrobienia? - zapytał Adam zza samochodu.
- Wyłączyłem się - Dean odchrząknął, a jego brat zaśmiał się.
- Więc kto to był?
- Nikt, o kim musiałbyś wiedzieć - wymamrotał Dean i podniósł maskę
Jaguara. - Odpal ją - zobaczymy, co się tutaj dzieje.
Adam tylko skinął twierdząco głową i zrobił to, o co zielonooki go prosił.
Oczywiście Dean zdawał sobie sprawę, że Adam jak tylko będzie mógł pójdzie
poplotkować z Jo i dowie się wszystkich pikantnych szczegółów. On oraz Sam
mieli pod tym względem dużo wspólnego - obydwoje uwielbiali plotkować o
prywatnym życiu Deana. Ten skrzywił się i wypchnął Balthazara Novaka z pamięci,
po czym zabrał się do pracy.